Co się stało?
Do mieszkańców podkarpackiej wsi zapukał elegancki pan. Przedstawił się jako prawnik z USA i obiecał pomoc w odzyskaniu milionowego spadku po dalekiej krewnej. Miał dokumenty, znał nazwiska – wyglądał wiarygodnie. Ale był jednym z najbardziej bezczelnych oszustów, właśnie wyszedł z więzienia w Stanach i stracił prawo do wykonywania zawodu.
Dzięki reakcji jednej z kobiet i pomocy kancelarii Baran&Pluta, udało się go zatrzymać, a pieniądze trafiły do prawdziwych spadkobierców.
Na co uważać?
Nie każde pismo o „spadku z Ameryki” oznacza dobrą wiadomość. Jeśli pojawia się ktoś, kto obiecuje szybkie pieniądze, zwróć uwagę na te sygnały ostrzegawcze:
- Pełnomocnik „z USA” zjawia się osobiście w Polsce. W praktyce takie sytuacje się nie zdarzają – nikt nie jeździ po świecie, by szukać spadkobierców wielomilionowych fortun.
- Dokumenty wyłącznie po angielsku. Brak tłumaczenia i wyjaśnień to poważny problem – podpisując je, możesz nieświadomie zrzec się swoich praw.
- Brak danych o sprawie. Nie podano sygnatury akt ani sądu prowadzącego postępowanie? To powód do wstrzymania się z decyzją.
- Zero konkretów. Jeśli nie znasz żadnych szczegółów dotyczących spadku, a jedyne co masz zrobić to „podpisać dokument”, zrób krok w tył.
- Niejasna rola pełnomocnika. Gdy odmawia okazania testamentu lub mówi o „wielu testamentach” bez dowodów – zachowaj czujność.
Nigdy nie podpisuj dokumentów, których nie rozumiesz. Zanim podejmiesz jakiekolwiek kroki, sprawdź, czy postępowanie rzeczywiście się toczy – i z kim masz do czynienia. Zbyt wiele osób straciło swój spadek przez pochopne decyzje.